W okresie jesienno-zimowym na terenie Polski oraz sporej części Europy zwiększa się aktywność układów niskiego ciśnienia. Na styku mas powietrza zwrotnikowego i zimnych mas powietrza polarnego powstają niże, które przemieszczając się obniżają ciśnienie oraz powodują wzrost prędkości wiatru. Skutkiem takich układów barycznych są m.in. sztormowe wiatry występujące nie tylko w rejonie nadmorskim, ale też na terenie całej Polski. W ekstremalnych sytuacjach siła wiatru może przekraczać 117 km/h (12 stopni w skali Beauforta) i wówczas w opisach stosuje się termin „huragan”. Niestety słowo to wprowadza sporo zamieszania, a w większości mediów pojawią się ostrzegające nagłówki, w których porównuje się „europejski huragan” z cyklonami tropikalnymi. Tymczasem nie do końca jest to prawda.
AUTOR: Grzegorz Pietrucha, IMGW-PIB/Centrum Meteorologicznej Osłony Kraju
Termin „huragan” stosuje się najczęściej w odniesieniu do cyklonów tropikalnych, ale dopuszczalne jest również określenie mianem huraganu cyklonu występującego na Północnym Atlantyku i Europie. Niemniej należy przy tym pamiętać, że geneza silnych wiatrów powstających w różnych częściach Oceanu Atlantyckiego jest całkiem inna. W krajach, gdzie prowadzona jest meteorologiczna osłona morska, w tym również w Polsce, unika się określenia huragan. W IMGW-PIB parę lat temu wprowadzono termin „sztorm o sile huraganu”; podobny zwrot stosują Brytyjczycy, mianowicie „hurricane force”.
Huragany atlantyckie to przede wszystkim efekt zaburzeń, powstających na skutek uwolnienia ogromnej ilości energii w bardzo ciepłych obszarach oceanu, w strefie poniżej Zwrotnika Raka na półkuli północnej (w rejonie od 5°N do 20°N), w okresie od maja do listopada. Zaburzenia te przyjmują postać silnej konwekcji, na skutek której tworzą się bardzo wysoko rozwinięte chmury kłębiaste (Cumulonimbus). Na zdjęciach satelitarnych są to po prostu dość rozległe obszary zachmurzenia w strefie podzwrotnikowej. Zaburzenia, przemieszczając się na północ, zaczynają coraz bardziej ulegać sile Coriolisa i nabierają cyrkulacji cyklonicznej. Kilka, czasami kilkanaście razy w roku dochodzi do uformowania się cyklonu tropikalnego, w którym prędkości wiatru przekraczają 33 m/s (12° w skali Beauforta), a w wielu przypadkach sięgają 100 m/s (360 km/h)[i].
Jeśli porówna się elementy meteorologiczne, takie jak temperatura, opady czy ciśnienie w obszarach obu cyklonów, to wyraźnie widać, że huragany charakteryzują się jednorodną masą powietrza, podczas gdy w niżach średnich szerokości występują rożne masy powietrza rozdzielone frontami atmosferycznymi (dopiero w końcowej tzw. dojrzałej fazie warunki w całym obszarze niżu wyrównują się). Chociaż różnica ciśnienia atmosferycznego między ośrodkiem a zewnętrzną krawędzią obszaru sztormowego cyklonu tropikalnego oraz tego samego obszaru niżu średnich szerokości geograficznych są podobne, to jednak gradient ciśnienia w obu przypadkach znacznie się różni. Różnice te wynikają z niejednakowych wielkości obszarów. Cyklony tropikalne są mniejsze i zmiana ciśnienia na jednostkę odległości tym samym jest tam większa, co skutkuje znacznie silniejszymi i niszczycielskimi wiatrami. Są również cechy wspólne. Zarówno cyklon tropikalny, jak i huragan atlantycki to obszar niskiego ciśnienia, w którym cyrkulacja wiatru na półkuli północnej odbywa się w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Układ izobar w huraganie jest na ogół bardziej symetryczny i kolisty niż w niżach średnich szerokości.
Ostatni sezon huraganów na Atlantyku był jednym z rekordowych. Odnotowano trzynaście cyklonów tropikalnych z prędkościami wiatru powyżej 117 km/h i aż trzydzieści sztormów tropikalnych (w tym również sztormów o sile huraganu). To spowodowało, że amerykański National Hurricane Center pod koniec sezonu musiał posiłkować się literami greckiego alfabetu, aby nadać nazwę kolejnym przypadkom silnych wiatrów, po tym jak wykorzystano listę dostępnych na rok 2020 imion.
[i] Dla tak silnych huraganów stosuje się 5-stopniową skalę Saffira-Simpsona.
Zdjęcie główne: Michael Shannon | Unsplash