Światowy Dzień Ziemi to czas, kiedy uwagę społeczności międzynarodowej przykuwa los planety. Tegoroczne hasło „Nasza moc, nasza planeta” nawołuje do szybszego przechodzenia na odnawialne źródła energii – i trudno się z tym apelem nie zgodzić. Ale czy zamiana jednej technologii na inną wystarczy? Czy zielona energia stanie się naprawdę czysta, bez zmiany naszego konsumpcyjnego stylu życia?
AUTOR: Rafał Stepnowski.
Transformacja energetyczna jest już dla wielu ludzi nie tyle kwestią wyboru, co koniecznością. Sektor energetyczny odpowiada za 73 proc. emisji gazów cieplarnianych powodowanych przez człowieka, a koszty zaniedbań rosną szybciej niż jesteśmy gotowi przyznać. Rozwój odnawialnych źródeł energii – zwłaszcza fotowoltaiki i wiatru – wydaje się być sensowną drogą. Dzięki inwestycjom w te technologie produkcja paneli słonecznych jest dzisiaj tańsza o 80 proc. niż dekadę temu, a turbiny wiatrowe potaniały o niemal połowę. Zielona energia przestała kojarzyć się z luksusem i jest obecnie postrzegana jako szansa rozwojowa. Pytanie tylko, czy umiemy z niej mądrze korzystać.
Entuzjazm potrafi być zaraźliwy, jednak nie powinien nas zwalniać z uczciwego podejścia do zielonej energii. Produkcja urządzeń OZE to proces energochłonny i wymagający wielu kluczowych dla nowoczesnej gospodarki surowców. Do wytworzenia baterii dla samochodu elektrycznego o pojemności 75 kWh potrzebujemy około 8 kilogramów litu, 35 kilogramów niklu, 20 kilogramów manganu i 14 kilogramów kobaltu. Przeciętna turbina wiatrowa zawiera kilkaset kilogramów metali ziem rzadkich, których wydobycie niszczy ekosystemy i często odbywa się w warunkach urągających prawom człowieka. Panele fotowoltaiczne wymagają tysięcy ton piasku kwarcowego, aluminium i srebra – 75 proc. emisji związanej z ich wyprodukowaniem powstaje zanim jeszcze urządzenie wygeneruje jakikolwiek prąd.
Po latach eksploatacji zielona energia zamienia się w „szary” problem. Obecnie mniej niż 10 proc. baterii litowo-jonowych poddaje się recyklingowi, a większość zużytych paneli fotowoltaicznych trafia na składowiska lub do nielegalnego demontażu. Międzynarodowa Agencja Energii Odnawialnej szacuje, że do 2050 roku aż 78 milionów ton zużytych paneli słonecznych będzie wymagało jakiegoś sposobu zagospodarowania. Dostępne technologie już umożliwiają odzyskiwanie 95% materiałów – np. szkła, krzemu, aluminium – ale skala i tempo rozwoju recyklingu wciąż pozostają daleko w tyle za potrzebami. Być może przyszłość OZE nie rozstrzygnie się na farmach wiatrowych ani w parkach solarnych, lecz w zakładach recyklingu i będzie zależeć od naszej umiejętności lepszego zarządzania cyklem życia tych urządzeń.

Zielona energia zdaje się być lekarstwem na wiele chorób współczesnego świata, ale najlepsza nawet pastylka nie zadziała, jeśli pacjent nie zmieni stylu życia. Przeciętny Europejczyk posiada dziś około 10 urządzeń elektrycznych, Amerykanin nawet 13 – od smartfonów, przez tablety i smartwatche, po inteligentne lodówki i samogotujące roboty kuchenne. Wiele z tych urządzeń nigdy nie „odpoczywa”. Z pozoru niewinny tryb stand-by odpowiada za nawet 10 proc. zużycia energii w przeciętnym gospodarstwie domowym.
Konsumujemy więcej energii niż kiedykolwiek wcześniej – nie dlatego, że nasze podstawowe potrzeby tak bardzo się zmieniły, ale dlatego, że otaczamy się coraz większą liczbą urządzeń elektrycznych, które mają nam zapewnić luksus i komfort. Pytanie, czy we współczesnym świecie luksus i komfort powinien oznaczać więcej, szybciej, głośniej – czy raczej mądrzej, uważniej, oszczędniej? Przyszłość cywilizacji człowieka jest nierozerwalnie związana z energią – będziemy jest potrzebować coraz więcej by zapewnić funkcjonowanie gospodarki, rolnictwa, infrastruktury itd. Prawdziwa transformacja nie może ograniczać się zatem tylko do zmiany źródeł zasilania, ale powinna opierać się na świadomym użytkowaniu energii. Bez refleksji nad własnymi nawykami nawet najbardziej zielona elektrownia okaże się niewystarczająca.