Od wielu lat śledzę działania podejmowane na całym świecie, które mają ograniczyć negatywne efekty zmiany klimatu. Wydają się one przypominać walkę z wiatrakami. Robimy krok w przód, a potem dwa kroki w tył. Czy taka strategia może przynieść powodzenie?
AUTOR: Rafał Stepnowski, IMGW-PIB
Najpierw kilka słów o tym, co może każdy z nas. Staram się zmniejszać swój ślad węglowy, w nadziei, że podobne próby podejmują moi bliscy, przyjaciele, sąsiedzi i współobywatele. I Jak większość osób zatroskanych o dobro planety i przyszłych pokoleń wielokrotnie zderzam się z myślą – czy to w ogóle ma sens? Czy decyzje jednego człowieka mają znaczenie w tak trudnym, wielowątkowym i politycznie uwikłanym procesie? To zależy od celu. Jeżeli założymy, że celem jest zminimalizowanie strat, to takie podejście jest właściwe. Kiedy mierzymy się z przeciwnikiem tak nieosiągalnym jak 1,5 stopnia wzrostu temperatury, to sukcesem nie jest tylko wygrana, ale nawet remis „ze wskazaniem na”. Ktoś mógłby powiedzieć, że to nieodpowiedzialne. Ale zastanówmy się – lepiej coś robić, niż nie robić nic?
Nic nierobienie
Nic nierobienie oznacza spalanie paliw kopalnych, niszczenie środowiska, drenowanie zasobów naturalnych Ziemi do ostatniego ziarenka rudy i ostatniej kropli czystej wody do picia. To świadome przyzwolenie na to, aby stopniały lodowce Arktyki, syberyjska wieczna zmarzlina uwolniła miliardy ton śmiertelnego metanu, a temperatura na Ziemi wzrosła do tego stopnia, że połowa planety nie będzie się nadawała do życia. To pozwolenie na globalne klimatyczne samobójstwo. Za sto lat okaże się, że orkiestra jeszcze grała, ale Titanic już tonął.
Coś robienie
Robienie czegokolwiek oznacza mylenie się, popełnianie błędów i wybieranie mniejszego zła. To narażanie się na koszty, na niedogodności. To wyjście poza strefę własnego komfortu. Ale na końcu może się okazać, że każda jedna dziesiąta stopnia, którą „urwaliśmy”, to milion uratowanych żyć i marzeń młodych ludzi, chcących doświadczyć piękna tej planety. To hektar ziemi, na którym można bezpiecznie uprawiać zboże, by wyżywić rodzinę. To jedna wyspa, na której przetrwał ostatni okaz wymierającego gatunku. To ocalony od zapomnienia naukowiec, który dokona przełomowego odkrycia w medycynie.
Wystarczająco dużo powodów, by zrobić pierwszy, najmniejszy nawet krok. Zwłaszcza że na stole leży tak wiele opcji do wyboru.
Czy pandemia nas zmieniła?
Pandemia zmieniła mój sposób postrzegania konsumpcji. Zamknęła mnie w domu, który stał się biurem, szkołą, siłownią, kinem. Nagle okazało się, że mogę miesiąc obskoczyć w jednej parze butów, jednych jeansach i bluzie oraz dwóch T-shirtach. A tuzin koszul „na różne okazje” wisi bezużytecznie w szafie. Z powodu limitu w sklepach i dla własnego bezpieczeństwa przestałem jeździć do marketów. Okazało się, że w lokalnym sklepie mogę kupić właściwie każdy produkt, który potrzebuję. Może nieco droższy, ale w ostatecznym rozrachunku niewpływający za bardzo na mój domowy budżet, bo nie muszę kupować na zapas i niczego nie marnuję.
Nagle okazało się, że masa rzeczy mnie otaczających jest zbędna. To właśnie klucz do zmiany. Chcieć mniej. I niestety musimy zacząć od nas samych. Bo czy bez tej refleksji mamy prawo powiedzieć aspirującym do życia w „zachodnim stylu” mieszkańcom krajów rozwijających „Hej, słuchajcie! Nie możecie mieć tego wszystkiego, niszczycie planetę. Klimat się zmienia. Emitujecie za dużo. Wyrzućcie laptopy, telefony, klimatyzatory i nie kupujcie tych starych diesli”.
Warto zrobić ten krok
Jeśli spojrzymy na otaczający nas świat w ten sposób, możemy dojść do wniosku, że zrezygnowanie z tak naprawdę błahych zachcianek wcale nie jest trudne. I nie spowoduje, że będziemy mniej szczęśliwi. Przy okazji zrobimy ten mały pierwszy krok i dołożymy cząstkę siebie do ratowania planety.
Zdjęcie główne: Jon Tyson | Unsplash
RAFAŁ STEPNOWSKI. Hydrolog. Autor publikacji na temat zmiany klimatu, bioróżnorodności i zagadnień środowiskowych. Redaktor naczelny magazynu “Obserwator” i magazynu online pod tym samym tytułem. Szef redakcji czasopisma naukowego “MHWM”. W Instytucie pracuje od 2008 roku. Przez pierwszą dekadę był koordynatorem wydawnictw. Od 2019 roku tworzy Zespół Komunikacji IMGW-PIB. Obecnie odpowiada za cały content pisany w instytucie.