Codzienność w świecie katastrofy klimatycznej

8 maja 2020
F. Faye Cornish on Unsplash.
F. Faye Cornish on Unsplash.

Śledząc informacje na temat zmian klimatycznych, można odnieść wrażenie, że ich najważniejszym skutkiem będą nadzwyczajne zdarzenia pogodowe, zagrażające życiu i zdrowiu ludzi. Ale katastrofa klimatyczna ma też drugie oblicze, które odmieni bezpowrotnie sposób, w jaki żyjemy. Odmieni naszą codzienność.

Oprac. Rafał Stepnowski, IMGW-PIB

Pomimo niezwykłego postępu cywilizacyjnego i technologicznego życie każdego człowieka na Ziemi opiera się na zaspokajaniu trzech fundamentalnych, pierwotnych i niezmiennych od tysięcy lat potrzeb: dostępu do wody, pożywienia i schronienia. Tymczasem globalne zmiany klimatu spowodują, że każdy z tych zasobów stanie się niebawem dosłownie bezcenny.

Bez wody nie ma życia

W hierarchii wszystkich potrzeb życiowych organizmów woda zajmuje pierwsze miejsce – na równi z tlenem; istnieją organizmy zdolne funkcjonować w warunkach beztlenowych, ale nie bez wody. I choć wiemy, że bez wody nie ma życia, zapominamy o jej oszczędzaniu i o tym, że nie da się jej zastąpić. Do dzisiaj bowiem człowiek nie opanował umiejętności i technologii pozwalającej na bezpieczne jej wytwarzanie. Pozostaje nam więc korzystanie z zasobów dostępnych na Ziemi.

Jeśli spojrzeć na zdjęcia satelitarne naszej planety, można by stwierdzić, że wody jest bardzo dużo. To jednak złudzenie.

Poniższa grafika przedstawia Ziemię pozbawioną oceanów, mórz, rzek, jezior i lodowców oraz lądolodów. Całą tę wodę zmieszczono w kuli o średnicy zaledwie 1384 km.

Porównanie robi wrażenie, ale to nie wszystko. Człowiek do życia potrzebuje wody słodkiej, która stanowi zaledwie 0,77 proc. całych zasobów (mowa tu o zasobach w postaci ciekłej). To ta druga kropla na grafice. W dodatku są to głównie wody podziemne (99 proc.), nie zawsze łatwo dostępne. Ludność w zdecydowanej większości korzysta z wód powierzchniowych zmagazynowanych w jeziorach i rzekach. A to zaledwie 0,007 proc. – to ta najmniejsza kropka o średnicy zaledwie 56 km!

https://www.usgs.gov/special-topic/water-science-school/science/how-much-water-there-earth?qt-science_center_objects=0#qt-science_center_objects)

grafika: www.usgs.gov

Zmiany klimatyczne wpływają i będą wpływać na zasoby wodne Ziemi. Prognozy wskazują, że w wielu regionach będą pogłębiać się zjawiska suszy z powodu coraz mniejszych opadów i wzrostu globalnej temperatury powietrza. W innych obszarach zaś wystąpią powodzie i podtopienia. Postępować będzie topnienie lodowców, a coraz większe połacie naszej planety będą ulegać stepowieniu i pustynnieniu. W wielu krajach życie stanie się niemożliwe. Po prostu zabraknie wody, a jej dostarczanie będzie zbyt kosztowne. Ludzie w końcu opuszczą te regiony.

Jak wyżywić świat – mission impossible?

Każdego roku na świecie poddaje się ubojowi kilkadziesiąt miliardów zwierząt hodowlanych. Głównie aby zaspokoić gwałtownie rosnący popyt na mięso. Jak podaje FAO, wzrost liczby ludności do 9 mld wygeneruje konieczność zwiększenia produkcji żywności o 60 proc., w tym mięsa. Szczególnie chłonnym rynkiem są Chiny.

Masowa hodowla zwierząt wiąże się z dwoma negatywnymi następstwami: emisją gazów cieplarnianych (metanu) oraz masową wycinką lasów, zwłaszcza tropikalnych, pod monokultury soi i kukurydzy, które wykorzystuje się na pasze.

Bez zmiany globalnych trendów w sposobie żywienia, które tak chętnie promują obecnie sportowcy, aktorzy czy celebryci, produkcja mięsa będzie jednym z najpoważniejszych czynników negatywnie wpływających na klimat.

Drugim istotnym źródłem żywności dla wielu społeczności są ryby i owoce morza. Ostatnie wyniki badań IPCC są druzgocące. Morza i oceny ocieplają się szybciej, niż dotąd sądzono, a efektem tego zjawiska są zmiany zasolenia, cyrkulacji prądów morskich oraz składu chemicznego wód. Wszystkie te czynniki powodują stopniowy spadek ilości fitoplanktonu oraz rozkwit toksycznych glonów. Efektem są poważne zaburzenia morskiego łańcucha pokarmowego. Prowadzi to do przeobrażenia składu gatunkowego morskiej flory i fauny. Oceany na naszych oczach powoli umierają. Zmiany te najbardziej odczuwają niewielkie kraje wyspiarskie, których mieszkańcy od setek lat byli uzależnieni od dobrodziejstwa okolicznych wód. Dziś coraz trudniej im pozyskać żywność, bo tradycyjne łowiska pustoszeją. Tu też kolejne pokolenia mogą być zmuszone zmienić swoje żywieniowe przyzwyczajenia.

F. Stephen Radford/Unsplash

Uratują nas weganie?

Ostatnia dekada to na pewno wielki powrót ludzkości do produktów roślinnych jako podstawy żywieniowej. Musimy jednak pamiętać, że światowa produkcja żywności oparta jest głównie na rolnictwie intensywnym. Odznacza się ono znacznym stopniem chemizacji i mechanizacji produkcji. Przyczynia się do zanieczyszczania wód gruntowych i powierzchniowych, a tym samym przeobrażenia ekosystemów oceanicznych, erozji i wyjałowienia gleby oraz zmian w bioróżnorodności środowiska. Jednocześnie rolnictwo jest narażone na liczne niebezpieczeństwa związane z pogodą i klimatem.

Intensywne deszcze powodujące powodzie i podtopienia niszczą uprawy i opóźniają termin sadzeń, co przekłada się na skokowy wzrost cen. Z kolei niedobory wody wymagają ogromnych nakładów na nawodnienie. Susze, pożary, nieoczekiwane zjawiska typu grad, śnieg czy przymrozki niszczą zbiory i powodują straty liczone w setkach milionów dolarów.

A może mięso z laboratorium?

Utrzymanie odpowiedniego poziomu produkcji żywności dla ciągle rosnącej populacji ludzkiej i w obliczu pogłębiających się zmian klimatycznych staje się wyzwaniem. Najprostsze rozwiązanie to dalsza intensyfikacja masowej hodowli zwierząt, rozwój upraw GMO, wycinka kolejnych lasów deszczowych pod pastwiska i pola uprawne, co prowadzić będzie do wzrostu emisji gazów cieplarnianych, zanieczyszczenia wód i destrukcji naturalnych ekosystemów.

Czy istnieje jakakolwiek szansa na wybrnięcie z tego zaklętego koła?

F. Unsplash

Wielkie nadzieje pokłada się w rozwijanych od 20 lat technikach produkcji tzw. mięsa in vitro. W 2013 roku zaprezentowano pierwszy pełnowartościowy produkt wytworzony tą technologią.

Pierwotnie mało kto wierzył, że mięso wyprodukowane w sterylnych laboratoriach z tkanek zwierzęcych będzie komercyjnie opłacalne. Ale w branżę inwestuje coraz więcej miliarderów, wizjonerów, a także firm farmaceutycznych i tradycyjnych producentów żywności. Trudno jednak mieć nadzieję, że w krótkim czasie mięso in vitro stanie się faktyczną alternatywą dla mięsa pozyskiwanego metodami tradycyjnymi. Rozwój rynku i sukces produktów będzie zależał od dwóch krytycznych czynników: społecznej akceptacji oraz ceny.

Problemy żywnościowe na świecie mają różne, wzajemnie ze sobą powiązane przyczyny. Obecne rozwiązania nie są optymalne, a zmiany klimatu będą pogłębiać kryzysy. To, co możemy zrobić jako społeczeństwo, to zmienić nawyki. Ludzie z krajów wysoko rozwiniętych i rozwijających się z pewnością mogą i powinni zmieniać sposób odżywiania. Jemy za dużo i za często korzystamy z produktów importowanych z dalekich zakątków świata.

Powinniśmy zrezygnować lub zmniejszyć ilość zjadanego mięsa na rzecz warzyw i owoców, ale przede wszystkim oprzeć dietę na lokalnych produktach. Zwłaszcza tych wyprodukowanych metodami zrównoważonymi, ograniczającymi szkody dla środowiska. W ten sposób wypromujemy lokalnych małych producentów i zmniejszymy ilość wyemitowanych w atmosferę gazów cieplarnianych. Ludzie coraz chętniej zakładają małe ogródki, organizują spółdzielnie, w ramach których wymieniają się wyprodukowaną przez siebie żywnością. Inicjatywy tego typu nie zmienią światowych trendów, ale są ważne, bo pokazują, że część z nas zaczyna inaczej postrzegać problem. Wszyscy natomiast możemy zrobić jedno: przestać marnować żywność, bo każdy kilogram wyrzuconego jedzenia to tysiące litrów zmarnowanej wody i tony zanieczyszczeń wprowadzonych do środowiska.

Migracje klimatyczne – w poszukiwaniu życia

Wyludniającymi się obszarami będą Afryka, południowa Azja, Australia, Bliski Wschód i Ameryka Środkowa. Głównymi kierunkami migracji będą początkowo najbliższe bezpieczne regiony. Jednak w obliczu pogłębiającego się kryzysu klimatycznego ostatecznie ludzie skierują swoje oczy na kraje bogatej Północy, w szczególności na wielkie miasta. Większość komentatorów wskazuje na szereg następstw społecznych i ekonomicznych tego zjawiska. Zbyt mało jednak mówi się o tym, czy miasta i regiony, do których napływać będą fale migrantów, dysponują odpowiednimi zasobami, w tym wody i żywności. Idąc dalej – czy dysponują odpowiednią infrastrukturą, na tyle elastyczną, by mogła być szybko przebudowana i rozbudowana? Czy gwałtowny wzrost mieszkańców nie rozsadzi systemu opieki zdrowotnej, systemu edukacji, nie zachwieje równowagą przyrodniczą? To są pytania, na które nie ma dzisiaj odpowiedzi.

Pogłębiające się zmiany klimatu doprowadzą do masowego przemieszczania się setek milionów ludzi. Szacuje się, że do 2050 r. uchodźców klimatycznych będzie około 200 mln, ale niektórzy badacze wskazują na niewyobrażalną liczbę miliarda osób.

Dzisiejsze fale migrantów, związane głównie z konfliktami zbrojnymi na Bliskim Wschodzie i w Afryce, to zaledwie namiastka tego, co może wydarzyć się niebawem. Jeśli już teraz zjawiska te wywołują ogromne napięcia społeczne, to jaki będzie ich efekt, kiedy mieszkańcy krajów docelowych staną przed realną groźbą niedoborów tak oczywistych dla nich zasobów, jak woda czy pożywienie?

Migracje klimatyczne mogą generować rozmaite konflikty. Wpłyną na system globalnej gospodarki. Rynki zbytu, szlaki dystrybucji będą musiały szybko adaptować się do nowej rzeczywistości.

Photo by Tim Stief on Unsplash

Biznes musi reagować

Wyobraźmy sobie producenta odzieży i obuwia zimowego, który inwestuje na rynkach Europy Środkowej. Jeśli wziąć pod uwagę obecne tendencje wzrostu średniej temperatury powietrza i zanikanie tradycyjnych pór roku, za kilkanaście lat firma ta prawdopodobnie nie znajdzie klientów. Będzie zmuszona do poszukiwania nowych rynków zbytu albo modyfikowania profilu produkcji. W przeciwnym razie zbankrutuje. Z drugiej strony biznes odzieżowy (włókienniczy) jest jednym z najbardziej wodochłonnych. Tymczasem zasoby wodne się kurczą; co będzie, gdy wody zabraknie? Wielu producentów już eksperymentuje z odzieżą wytwarzaną z recyklingu, plastiku i innych materiałów. To wymagające, trudne i drogie procesy, które w konsekwencji powodują, że wyprodukowana w ten sposób odzież jest droga. Trudno więc mówić o masowym zainteresowaniu klientów tego typu produktami. Wielkie korporacje będą w stanie dywersyfikować ryzyko, ale wiele małych i średnich firm nie udźwignie tych wyzwań. Ich masowy upadek będzie oznaczał wzrost bezrobocia i biedę.

Efekt motyla

Te trzy elementy: dostęp do wody, żywności i wielkie migracje, będą kolejnymi czynnikami wpływającymi na klimat. Innymi słowy, obecne i najbliższe zmiany klimatyczne przyczynią się do kryzysu migracyjnego, żywieniowego i wodnego, a te z kolei za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat generować będą kolejne impulsy do jeszcze głębszego załamania klimatycznego. Zbioru tego czynników nie da się określić liczbowo i umieścić w projekcjach klimatycznych. Ich wpływ będzie więc ogromnie niepewny i ryzykowny. Planowanie możliwych działań staje się w tej sytuacji prawie niemożliwe.

Ewolucja czy rewolucja?

Po obserwacji dotychczasowych działań międzynarodowych społeczności i fiaska kolejnych szczytów klimatycznych skłaniam się ku opcji, że czeka nas rewolucja. Zmiany klimatu dotykają nas już bezpośrednio i z każdym rokiem przyśpieszają. Światowa gospodarka emituje coraz większe ilości gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń. Innowacyjne zielone technologie rozwijają się za wolno, by rzeczywiście spowodować zmianę trendów i zachowań. Teza, że w tej sytuacji kraje podejmą dodatkowo próby opracowania planów rozwojowych i zapobiegawczych, jest absurdalna. Kryzysy – wodny, żywnościowy i migracyjny – uderzą w społeczeństwa z ogromną siłą i będą miały tragiczne skutki. Wywołają napięcia kulturowe, zdrowotne, środowiskowe i gospodarcze. Przekształcą znany nam świat i jego obecne reguły w coś całkiem nowego i nieznanego.

Oczywiście zmiany klimatu nie mogą być usprawiedliwieniem wszelkich negatywnych zjawisk związanych z funkcjonowaniem naszej planety. W wielu przypadkach katastrofalne zdarzenia wynikają z nieudolnej, błędnej lub ignoranckiej działalności człowieka. Tak jak chociażby w minionych miesiącach w Australii. Tamtejsze tragiczne w skutkach pożary to konsekwencja ekstremalnych temperatur oraz nadmiernego przesuszenia lądu, wywołanych zmianami klimatycznymi, ale także nieprawidłowej gospodarki środowiskowej, która pozwoliła na niepohamowany rozwój roślinności buszu. Ogień, poza iskrą, potrzebuje paliwa.

Niemniej negowanie zmian klimatu nie poprowadzi nas ku świetlanej przyszłości. Pomyślmy, jak wyglądałby współczesny świat, gdyby w latach 70. w krajach rozwiniętych nie zrodziły się masowe ruchy ekologiczne, a politykom zabrakło odwagi do wdrażania idei ochrony środowiska. Gdyby z kominów fabryk nadal wydobywały się niefiltrowane toksyczne dymy, a kanałami spływały nieoczyszczone ścieki. Żylibyśmy zapewne na planecie pozbawionej lasów, z martwymi rzekami i jeziorami oraz powietrzem nienadającym się do oddychania.

Dlatego obecne pokolenia nie mogą ignorować zmian klimatu. Bo za 40 lat okaże się, że przeoczyliśmy ostatni zjazd z autostrady. Nasze dzieci nie powinny brać pełnej odpowiedzialności za naszą opieszałość. Globalny, masowy ruch społeczny ponownie może wpłynąć na liderów światowych, aby porozumieli się w tej trudnej materii i przygotowali gospodarkę na potencjalną katastrofę. Już dzisiaj, bo każdy dzień ma znaczenie.

(Visited 110 times, 2 visits today)

Don't Miss